Poczułam jak promienie słońca prześlizgują się przez zasłony w pokoju by w ostatnim momencie zatrzymać się na mojej twarzy. Zmarszczyłam czoło i zasłoniłam oczy, by zasłonić je przed światłem. Podniosłam głowę z poduszki i dopiero po chwili zrozumiałam, że nie znajduję się w swoim starym pokoju i musiałam się przyzwyczaić do nowego wystroju. Przetarłam zaspane oczy i wstałam z łóżka macając ściany w poszukiwaniu włącznika do światła w łazience. Zdjęłam wczorajsze ubrania, a potem weszłam do wanny. Jeszcze nie do końca obudzona umyłam w strumieniu zimnej wody twarz oraz włosy. Nie mogłam zebrać myśli po wczorajszej nocy. Znowu się poddałam. Znowu zrobiłam to wbrew sobie. Posłuchałam jej. Przesunęłam mokrymi palcami po czerwonym nadgarstku oblepionym zaschniętą krwią i zamknęłam oczy. Chcę o tym zapomnieć. To był błąd, miałam zacząć nowe życie bez blizn i bez nowych niespodzianek.
Skończyłam szybko swoją kąpiel i w
szlafroku oraz mokrych włosach stanęłam przed ogromną szafą. Nie miałam dużo
ubrań. Dobra, co ja mówię. Szafa świeciła pustkami nie licząc jednego brązowego
swetra, trzech wyciągniętych bluz, dwóch par dżinsów oraz czarne trampki. Co tu
dużo mówić, nie mam za dużo pieniędzy na większe zakupowe szaleństwa. Włożyłam
przez głowę za dużą koszulę w khaki,
jedną z dwóch par dżinsów, buty i włosy spięłam wysoko w kucyka. Przebrana i w
pełni obudzona zeszłam na dół w poszukiwaniu reszty domowników. W domu było
podejrzanie cicho.
- Maya? - weszłam do kuchni, a mój
wzrok powędrował na kartkę wiszącą na lodówce.
"Dzień
dobry Hope :) Przepraszam, że nie miałaś okazji zastać nas w domu, ale musiałam
wyjść załatwić sprawy na mieście. Czuj się jak u siebie w domu :) Zostawiłam Ci
parę funtów jakbyś chciała się rozejrzeć po mieście. Całuję xx"
Zwinęłam
kartkę z listem i do kieszeni włożyłam plik banknotów. Był weekend i za dwa
tygodnie miałam rozpocząć nową szkołę w Londynie. Zgodnie z tym wypadałoby w
pewnym sensie rozejrzeć się po mieście. Jak sama, to sama...
Wzięłam z miski na stole
jedno jabłko, do kieszeni wcisnęłam telefon i tak oto poszłam na odkrywanie
Londynu.
***
Następne
godziny spędziłam po chodzeniu po ulicach Londynu. Mniej więcej zaczynałam już
się przyzwyczajać do lewostronnego ruchu jazdy oraz angielskiego
akcentu posłyszanego na ulicy. Już teraz mogłam powiedzieć, ze to
miejsce o wiele różniło się od Nowego Jorku. Było...spokojniej. Budynki z
własnymi historiami...to wszystko było inne. Nie, nie nabrałam dziwnych
uprzedzeń po Nowym Jorku, po prostu skończyłam tam swoją historię. Zamknęłam
już ten rozdział w swoim życiu. Wraz z tamtymi ludźmi.
Poczułam
jak nogi odmawiają mi już posłuszeństwa i zmęczona, padłam jak długa na krzesło
w kawiarni, po chwili pijąc gorące espresso. Przycupnęłam przy stoliku
obok okna rozkoszując się pięknym widokiem nad Tamizą. Przyglądałam się ludziom
na ulicy, dwóm kobietom z nowoczesnymi wózkami jak sądzę, plotkującymi o bóg
wie czym, biznesmenie w czarnym Audi nerwowo stukającym palcami w kierownicę, a
nawet staruszce karmiącej gołębie na ławeczce.
Ale mój wzrok przykuło coś innego, a
raczej ktoś. Czułam na sobie czyjeś spojrzenie. Rozejrzałam się po kawiarni i
rozsiadłam się bardziej na krześle. Nadal to samo. Podniosłam wzrok znad rzędu
krzeseł, a po chwili zobaczyłam wysokiego chłopaka w czapce i okularach
patrzącego się na mnie z drugiego końca sali. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy,
ale samo to, że się gapił przyprawiało mnie o dreszcze. Szybko wstałam ze
swojego miejsca i rzuciwszy pieniądze na stół wyszłam szybkim krokiem z
kawiarni.
Przeszłam szybko do końca ulicy, po
czym odwróciłam się za siebie prawie wpadając pod koła rowerzysty. On za mną s
z e d ł. Przyspieszyłam kroku co chwilę oglądając się za siebie, ale on nie
dawał za wygraną i robił to samo co ja. Pomału zaczynałam już panikować i
puściłam się biegiem w miasto by tylko go zgubić. Ludzie patrzyli się na mnie
jak na idiotkę, a ja przeciskałam się pomiędzy nimi aż w końcu zauważyłam
jakieś duże zgromadzenie w centrum miasta. Dookoła było pełno ludzi,
fotoreporterzy, którzy kręcili się w pobliży cykali zdjęcia jak oszaleli
autobusy stały na środku odgrodzonego placu, a ochroniarze starali się odsunąć
od nich dość dużą grupę piszczących nastolatek. Z tego całego pośpiechu
wbiegłam na jakąś blondynkę wytrącając jej stos kartek na ziemię. Była ubrana w
przeraźliwie neonowe kolory od których aż bolała głowa. Blond włosy miała
związane w kłosa biegnącego po jej lewym ramieniu. Oba policzki miała muśnięte
delikatnymi piegami, prawie nie zauważalnymi na pierwszy rzut oka. Jej oczy
były koloru niebieskoszarego, lekko zamglone, przypominające mi przyciemnianą
szybę w samochodach.
- Cholera...przepraszam. - zgarnęłam
jednym ruchem kartki i wcisnęłam je w ręce dziewczyny nadal rozglądając się
dookoła. - Czy mogłabym wejść?
- Ty jesteś tą nową asystentką? -
uniosła wysoko brew.
- Co?..Jaką asys...A! Tak, to ja... - starałam
się wyjść jak najbardziej naturalnie. - Mogę wejść? Proszę.
Dziewczyna kiwnęła głową w stronę
gorylowatego ochroniarza i przepuściła mnie w stronę autobusu.
- Jak dobrze, że cię znalazłam od pół godziny
powinniśmy ruszyć ze zdjęciami, a praca nadal stoi w miejscu. - dziewczyna
trajkotała jak katarynka, a ja posłusznie dreptałam za nią. - A właśnie,
zapomniałam się przedstawić. Jestem Cassie i to ja jestem tutaj prawą ręką
Scootera, no wiesz menadżera zespołu.- wyjaśniła widząc, że nie wiem o kogo
chodzi.
- A ja jestem...

-
Hope. - powiedziałam pierwszy raz chyba od piętnastu minut w ciągu których
słuchałam jej angielskiego akcentu.
Dziewczyna mrugnęła w moją stronę i
pobiegła do przyczepy z wielkim napisem "BUFET" na drzwiach
zostawiając mnie na środku placu z wierzą papierów niewiadomego pochodzenia. I
kim był ten cały Nano? I w ogóle o jaki plan chodziło?! Kręcili film?! W co ja
się znowu wpa...
-
Z DROGI LUDZIE! - krzyk mężczyzny wyrwał ją z zamyślenia, a coś mocno pchnęło mnie
na ziemię.
Z
n o w u ?!
- Ja pierdole Max jak ty kierujesz
tym wózkiem. Ludzi zabijasz. - mruknął właściciel białych Conversów.
- Zamknij się Tom. Hey, honey nic ci nie jest? - poczułam jak obaj
mnie podnoszą z mokrej od deszczu podłogi. Nogi miałam jak z waty, a głowa
pulsowała mi tak bardzo jakby przejechał mnie co najmniej kombajn.
Po odklejeniu policzka z podłogi
mogłam się bliżej przyjrzeć chłopakom którzy potrącili mnie wózkiem sklepowym.
Nie wnikam już nawet jak się on tam znalazł.
Chłopak w Conversach miał dłuższe
ciemne włosy, brązowe, błyszczące oczy i twarz co mnie lekko dziwiło z licznymi
znamionami oraz jednodniowym zarostem. Cały czas praktycznie zdobił go szeroki
uśmiech, dzięki któremu aż zrobiło mi się cieplej na sercu. Max z kolei
wyglądał na starszego i to nie dzięki włosom (a właściwie ich braku), ale
bardziej postawy. Jakby to ubrać w słowa... mówił, wyglądał, poruszał się jak
stu procentowy Brytyjczyk.
- Nie, dzięki. - zaczęłam strzepywać
z dżinsów plamy z błota zanim jeszcze nie zaschły.
- Chyba jesteś tu nowa, prawda? Tej
buźki jeszcze nie widzieliśmy - Tom podparł sobie podbródek udając że myśli.
- Taa, jestem asystentką Cassie.
Jakkolwiek to zabrzmi. - wywróciłam oczami, a chłopaki pomogli mi zbierać
papiery z podłogi. - Znalazłam się tu całkowitym przypadkiem i nie wiem co i
jak. Cassie dała mi cynk, że mam to zanieść niejakiemu "Nano" i
rozejrzeć się na planie, a wtedy wpadłam na was i w sumie... to tyle.
Chłopaki zaśmiali się, a ja
spojrzałam się na nich pytająco nie wiedząc o co chodzi.
- Nano to nasz menadżer, ale robi za
naszą niańkę, a tutaj aktualnie kręcimy teledysk do Chasing The Sun naszego nowego singla - wyjaśnił Max -
Prawdopodobnie jest w tej przyczepie z Scooterem, który jest głową tego
wszystkiego. Podlizuj się jak wlezie, a może nie wylecisz. U nas i tak masz
dużego plusa.
- Za co?
- Za twardą główkę honey. - uśmiechnął się do mnie i wsiadł
do wózka sklepowego popychanego przez Tom'a jednocześnie prawie wjeżdżając w
kobietę noszącą całą tackę z kubkami wrzącej kawy.
Jak dzieci,
pomyślałam, ale jednocześnie zaśmiałam się do siebie. Jak sądzę to są właśnie
ci debile opisani przez Cassie, którymi mam się opiekować. Sądząc po tym czego
właśnie byłam świadkiem, to będzie trudny orzech do zgryzienia.
Chwiejąc się na nogach z blokiem
kartek (które po przeżyciu już dwóch upadków na brudne Londyńskie uliczki nie
wyglądały dość zachęcająco) zmierzałam do wskazanej przez Max'a przyczepie.
Grzecznie zapukałam do drzwi w
przyczepie i otworzył mi wysoki mężczyzna, ale o wiele starszy od Max'a i
Tom'a. Rozpoznałam go po przypince z napisem: SCOOTER - MENADŻER. Posłałam mu
szeroki uśmiech i dyskretnie wychyliłam się zza niego w poszukiwaniu najlepiej
jego klona tylko z napisem NANO.
- W czymś pomóc? - spytał.
- Taak, widzi pan. Jestem tu nowa i
jeszcze zbytnio się tutaj nie orientuję... - zaczęłam gestykulować rękoma, ale pakunek
w rękach mi w tym uniemożliwiał.
- A tak, ty jesteś tą nową
asystentką Cass. - wziął ode mnie papiery i położył je na stole - Dzięki, że to
przyniosłaś, przekażę je Nano. Już się martwiłem, że się zgubiły. Bez nich
niczego byśmy nie nakręcili.
Zaśmiałam się nerwowo i poczułam jak
strużka zimnego potu przebiega mi po plecach. Modliłam się w myślach żeby nie
dostrzegł w moich słowach nutki ironii.
- Mógłby mi pan tak tylko mniej
więcej wytłumaczyć na czym polega moja praca?
- Pewnie, usiądź. - wskazał
krzesełko przed biurkiem.
Przez większość czasu Scooter, bo
tak kazał mi na siebie mówić, opisywał mi moją pracę. Moim zadaniem było
niańczenie chłopaków oraz pomaganie Cassie, w sumie łatwizna. Nie chciałam mu
powiedzieć, że trafiłam tu całkowicie przez przypadek i nie wiem nic o zespole The
Wanted, o jego twórczości ani członkach grupy. Co chwilę jednak potakiwałam głową
i się do niego uśmiechałam, więc liczyłam
chociaż na cień nadziei, że nie zauważy tego, że jestem spięta.
- No to chyba na tyle Heather. -
westchnął mężczyzna wstając z krzesła i podając mi rękę na do widzenia.
- Hmm... jestem Hope. - skrzywiłam
się, bo nienawidziłam jak ktoś myli moje imię, które bądź co bądź nie było zbyt
popularne.
Scooter machnął ręką i odprowadził
mnie do drzwi.
- Za chwilę będziemy zaczynać
pierwsze ujęcia, będziesz mogła się wykazać. - mrugnął do mnie, a naszą rozmowę
przerwał dzwonek w jego iPhonie zwiastujący powrót do pracy.
- A! Tu jesteś Hope! - usłyszałam
roześmiany głos blondynki, która była w towarzystwie nieznanego mi chłopaka. -
Właśnie o niej ci mówiłam Jay.
Chłopak wyglądał wręcz komicznie
stojąc obok mnie. Mógł mieć dobre metr dziewięćdziesiąt wzrostu jak nie więcej.
Na głowie miał dosłownie burzę loków, duże czyste, niebieskie oczy oraz
śliczny, szeroki uśmiech. Na ręce miał liczne tatuaże, ale mi w oko najbardziej
rzucił się ten z jaszczurką, która wiła mu się po przed ramieniu. Jay uścisnął
mi dłoń z czego moja drobna wręcz zatopiła się w jego dużej ręce.
- Miło mi. - odwzajemniłam uśmiech.
- To ty jesteś tą dziewczyną, którą
potrącił Max i Tom? - spytał Jay chowając rękę do kieszeni dżinsów.
- Aż tak widać? - wskazałam palcem na
fioletowego siniaka rosnącego na ramieniu.
- Plotki szybko się rozchodzą. -
skwitował blondyn.
- Dobrze ci radzę Hope, tak na
wszelki wypadek kupić od jutra duże opakowanie melisy. - Cassie wzięła mnie pod
rękę i odsunęła od chłopaka.
- W twoim przypadku nie za bardzo
się przydało, prawda Cass? - wypalił Jay, któremu od razu dostało się po głowie
od blondynki.
- Ciekawe przez kogo. - zaśmiałam
się z tego uroczego przekomarzania pary.
- KONIEC PRZERWY! MAMY DZIECIĘĆ
MINUT OPÓŹNIENIA! - usłyszałyśmy głos Scootera z megafonu, który stał tuż za
nami, przyprawiając nas o prawie zawał serca.
Całą trójką pomaszerowaliśmy za
menadżerem w stronę planu gdzie pracowała już cała reszta ekipy z kamerami. Jay
pożegnał się z nami i pobiegł w stronę makijażystki widząc na sobie mordujący
wzrok menadżera. Jak wytłumaczyła mi Cassie, akcja teledysku miała się dziać w
klubie, gdzie chłopaków wyrywa piątka pięknych dziewczyn, które są wampirami z
tatuażami w kształcie słońca. Uwodzą ich oraz gryzą. Pomysł teledysku uznałam
za lekko dziwaczny, ale gdy dowiedziałam się, że to Cassie była
pomysłodawczynią, postanowiłam się nie odzywać, a tym bardziej nie wyrażać
swojej opinii. Wraz z dziewczyną usiadłyśmy na krześle z miejsca gdzie mogłyśmy
obejrzeć plan jednocześnie popijając gorącą herbatę.
- Od dawna znasz chłopaków? -
spytałam ją z ciekawości.
Dziewczyna uśmiechnęła się, jakby
wróciło do niej jakieś wspomnienie i pokiwała głową.
- Max jest moim kuzynem, a Sid'a,
Tom'a, Jay'a i Sivę poznałam trzy lata temu.
Zmarszczyłam czoło nie wiedząc o
kogo jej chodzi.
- Kim jest Sid i Siva?
Dziewczyna otworzyła usta żeby
odpowiedzieć, ale przerwał jej Scooter, który wyrósł z ziemi naprzeciwko nich.
- O wilku mowa, Hope idź znaleźć
Sid'a. Czekamy tylko na niego, a pewnie znowu nie usłyszał dzwonka.
- Pierwsza przyczepa po prawej. -
szepnęła mi do ucha Cassie.
Poderwałam się z krzesełka i ruszyłam
w wyznaczonym kierunku aż w końcu doszłam do ogromnej przyczepy z napisem THE
WANTED i lekko zapukałam. Cisza. Nacisnęłam klamkę i lekko zdziwiona, że drzwi
są otwarte, ale weszłam do środka. Modliłam się w duchu żebym tylko nie
zobaczyło go w jakiejś dwuznacznej sytuacji... jak no nie wiem, siedzącego na
toalecie. Przeszłam przez salon, albo raczej to co z niego zostało. Wszędzie
były porozrzucane ubrania, metki, pudełka po pizzy, niedopalone papierosy,
puszki po piwie oraz inne nie zidentyfikowane przez National Geographic rzeczy.
Nagle w tej samej chwili usłyszałam
jakiś nieokreślony dźwięk dochodzący z jednego z pokoi.
- Sid? - zapukałam do drzwi, ale
odpowiedziało mi chrząknięcie.
- Jay, jeśli to ty radzę ci wziąć
dupę w troki i...
Otworzyłam nieśmiało drzwi i
jednocześnie przerwałam chłopakowi w pół słowa.
C h o l e r a
- O boże, przepraszam ja... kurde. -
zaczęłam się jąkać i starałam się nie patrzeć na chłopaka stojącego przede mną
bez koszulki tylko w samych spodniach.
- Nie szkodzi. - mruknął chłopak
zarzucając na siebie bluzkę.
Czułam jak moje uszy robią się
czerwone, więc spuściłam głowę starając się wyrzucić z myśli obraz pół nagiego
chłopaka.
- Ty jesteś Sid?
Chłopak zmarszczył swoje ciemne
brwi, ale po chwili zrozumiał o co mi chodzi.
- Co? Aa... nie, jestem Nathan, ale
nazywają mnie Sid, bo wyglądam jak ta postać z bajki no wiesz... - zaczął
gestykulować rękoma jakby szukał słowa, ale jednocześnie nie mógł się wysłowić.

- Jesteś ta nowa, prawda? - spytał
patrząc mi w oczy - Chłopaki coś mówili, że będziesz nas niańczyć.
- Tak, Hope. - wzruszyłam ramionami.
- Scooter się nieźle na ciebie wkurzył, więc radzę ci iść na plan.
Chłopak przeklął pod nosem i zaczął
zakładać buty, wrzucił na siebie skurzaną kurtkę i w szybkim tempie przesłał mi
przelotny uśmiech.
- Miło poznać Hope. Mam nadzieję, że
się jeszcze spotkamy.
Spuściłam wzrok na podłogę.
- Ja też. - uśmiechnęłam się lekko.
Nathan przepuścił mnie w drzwiach i
oboje w ciszy poszliśmy w stronę planu.
***
- Widzimy się jutro o trzynastej tak? - spytała Cassie
jednocześnie żegnając się resztą ekipy.
- Pewnie. - uśmiechnęłam się do
niej.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i
mocno mnie przytuliła na pożegnanie.
- To do zobaczenia jutro Hope. -
blondynka pomachała w moją stronę i przeszła na drugą stronę ulicy.
Z nieba zaczął padać rzęsisty
deszcz, a ja stałam na środku ulicy w cienkiej koszuli. Super. Nie ma to jak
Londyn późną jesienią. Sięgnęłam do kieszeni, by wyjąć telefon i zadzwonić po
taksówkę, ale nie było go w ani jednej ani drugiej. Momentalnie zaczęłam
panikować. Okradli mnie?! Przecież nigdzie go nie wyjmowałam na planie. Dobra,
Hope weź sie w garść. Gdzie ja go ostatnio miałam? Przestudiowałam w myślach
cały swój dzisiejszy dzień aż w końcu sama sobie odpowiedziałam na pytanie.
K a w i a r n i a.
Jak głupia wybiegłam z tej kawiarni
zostawiając na środku telefon. Zaczęłam przeklinać siebie w myślach gdy nagle z
zamyślenia wyrwał mnie dźwięk klaksonu. Już miałam się odwrócić i odpyskować
temu nachalnemu podrywaczowi gdy usłyszałam, że wołał moje imię.
- Hope, to ja! - zza drzwi kierowcy czarnego BMW
wystawała twarz Nathana. - Chodź, bo zmarzniesz.
- Idź sobie! - krzyknęłam, ale
zagłuszyła mnie burza.
Szybko wyskoczył z samochodu nie
gasząc silnika i otworzył mi drzwi pasażerskie dla zachęty. Całkowicie
ignorował deszcz, który zmoczył jego ubranie i włosy do suchej nitki oraz
zaczynał już brudzić skórzane siedzenia. Czułam jak jedna część mnie już
wskakuje na cieplutkie skórzane siedzenie obok chłopaka i wtula się w jego
ramię, a druga stoi z założonymi rękoma i gwarantując co najmniej przeziębienie
maszeruje z dumnie uniesioną głową do domu nie dając chłopakowi satysfakcji, że
kolejna głupiutka dziewczynka uległa jego końskim zalotom.
- Nie, dzięki. - odwróciłam głowę do
tyłu, by deszcz mógł spokojnie spłynąć po mojej twarzy. - Lubię deszcz.
Wicher się wzmógł, a teraz on starał
się przekrzyczeć szum deszczu.
- Nie pozwolę, żebyś sama szła do
domu w taką pogodę.
Jakby na zawołanie nad naszymi
głowami przetoczył się grzmot. Włosy rozwiały mi się na wszystkie strony.
Chłopak patrzył na mnie badawczo, jakby wcale nie był pewny jaki wykonam ruch.
Wywróciłam oczami i weszłam do
samochodu. Nathan dołączył do mnie z drugiej strony auta i zamknął mocno drzwi.
Deszcz bębnił o dach samochodu, ale zagłuszało go bębnienie mojego serca i
szczękanie zębami. Poczułam jak całe moje ciało zaczyna się trząść z zimna, a
ciepły podmuch ogrzewania samochodowego jeszcze bardziej to pogłębił. Chłopak
odwrócił się na tył samochodu, by po chwili opatulić mnie swoją kurtką.
- Dzi-dzięki - niemal szczękałam
zębami otulając się jego kurtką.
- Lepiej? - spytał podkręcając bardziej
ogrzewanie na świecącym panelu.
- Mmmm... o wiele. - zamknęłam oczy
i rozluźniłam się pod wpływem ciepła.
Czułam się trochę krępująco siedząc
tak blisko chłopaka. Czułam jego obecność, siedział zaledwie kilka centymetrów
ode mnie. Tak blisko. Zerknęłam na niego ukradkiem. Gapił się. Ze zdenerwowania
wcisnęłam się głębiej w fotel i zanurzyłam się jeszcze bardziej w jego kurtce.
Rozkoszowałam się przyjemnym zapachem Nathana. Przypominał mi zapach trawy cytrynowej
zmieszanej z mocnym aromatem mięty. Z każdą chwilą czułam jak co raz bardziej
opadają mi powieki.
- Nie jesteś stąd. - to było raczej
stwierdzenie niż pytanie.
- Nowy Jork. Wczoraj się
przeprowadziłam. Razem z ciocią mieszkam na 24 Moore Park Road.
- A rodzice?
Mięśnie mojej twarzy gwałtownie się
napięły, a w gardle wyczułam ciężką gulę. Śliski temat.
- Nie żyją. - skłamałam.
Nathan spojrzał na mnie swoimi
niebieskozielonymi tęczówkami jakby ze smutkiem.
- Przepraszam.

- Nie musisz tego robić. - chłopak
spojrzał na mnie pytająco. - Udawać, że mnie lubisz.
Nathan wyłączył silnik w samochodzie
i przyjrzał mi się uważnie. Dojechaliśmy już do domu Mayi. Kątem oka zauważyłam,
że w salonie pali się światło. Miałam wielką nadzieję, że ciotka nie stoi w
oknie i nie przypatruje się całej tej sytuacji.
- Niczego nie udaję Hope.
- To po co to robisz? - teraz to ja
niczego nie rozumiałam.
- Bo chcę cię poznać. - spojrzał mi
w oczy - I... sądzę, że jesteś inną osobą za jaką się uważasz. Jest w tobie coś
innego.
Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok
na swoje buty.
- Zaufasz mi?
Wcisnęłam drżące ręce do kieszeni i
wyszłam z samochodu chłopaka na prosto na deszcz.
- Dobranoc Nathan. - powiedziałam
cicho zostawiając go samego w samochodzie.
Weszłam po śliskich schodkach na
ganek, żeby po raz ostatni zerknąć na samochód Nathana w oddali. W myślach krzyczałam
do niego, żeby wrócił. Zawrócił ten pieprzony samochód i mnie przytulił,
powiedział, że wszystko będzie dobrze. Cokolwiek. Bym mogła znowu poczuć na
sobie zapach trawy cytrynowej i mięty. Czułam się jak dziecko, któremu zabrano
ulubioną zabawkę. Potrzebowałam kogoś obok siebie. Teraz.
~***~
Cześć i czołem znowu ^^
Rozdziałek pisany przez dwa dni siedzenia pod kołdrą z zapaleniem oskrzeli :3 cud, miód, malina powiem Wam, ale pisało mi się w miarę dobrze.
Od razu mówię, że napisałam go już dwa dni wcześniej, ale mili panowie z UPC byli innego zdania...z innej beczki to chyba najdłuższy rozdział jaki dotąd napisałam i (mam nadzieję), że Was nie zanudziłam :)
Od razu mówię, że napisałam go już dwa dni wcześniej, ale mili panowie z UPC byli innego zdania...z innej beczki to chyba najdłuższy rozdział jaki dotąd napisałam i (mam nadzieję), że Was nie zanudziłam :)
Do akcji wkroczyło The Wanted i od teraz będzie działo się jeszcze więcej.
Lubie komplikować sprawy :D I niestety będę musiała jeszcze trochę pomęczyć Hope...
Coffee_xox i Szalona.♥ - hmm...napisałyście, że Hope ma "ducha", ale w pewnym sensie to nie jest duch. Można by powiedziec, że Hope ma "rozdwojoną osobowość" lub rozmawia ze swoim sumieniem.
Dreamer. ♥ - oj Hope da popalić Alex i to bardzo ;o ale nie chcę spojlerować i masz dłuższy rozdziałek :3
Także dłużej nie zanudzam. Mam nadzieję, że spodoba Wam się rozdział.
P.S uaktualniłam zakładkę Bohaterowie i proszę mnie nie bić za dodanie nowych bohaterów.
Do następnego ♥
OMG ksjfhksdheijd nareszcie The Wanted ! Yaaaay !
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak wyczekiwałam tego dnia kiedy dasz wreszcie linka do nowego rozdziału aksjdhjkwdj jestem taka podjarana tym opowiadaniem. Jeszcze nie ma 10 rozdziałów a ja już się bezgranicznie zakochałam. Czy można być aż tak genialnym jak Julcia ?
Dobra.
Więc mój komentarz / refleksja na temat tego rozdziału.
No cóż oczywiście wiesz że bardzo bym chciała żeby Hope i Nath byli razem , albo żeby było chociaż z jednym z TW. Fajnie że Hope bedzie niańczyła TW ! *o* sjkdhjskdfhdjsdhfjd
cud miód i malina.
Nie moge się doczekać nastepnego no jezuu już mysle co w nim bedzie hahaha xd (only me)
Tylko niech Hope gra niedostępną , bedzie fajniej akjdhsjkdh huehueheuheu zua ja xd
NO DOBRZE SKARBIE WENY CI ŻYCZĘ I WGL NO AKSJDHJKSDJ
Twoja :
@Coffee_xox
Super rozdział! :))
OdpowiedzUsuńCzekałam i myślałam, że już nie dodasz. Naprawdę historia Hope jest... Kurcze smutna, ale taka wciągająca. Nathan jest naprawdę spoko i miły. Max i Tom jak zwykle rozrabiają xdd. I czy mi się wydaje, czy Cassie i Jaya coś łączy?
Bardzo fajnie to wszystko opisałaś, choć występowały powtórki xd ale nie mam z tym problemu, bo śmiałam się przez prawie cały rozdział :D
Weny i czekam na kolejny :)
Aa! I czym więcej bohaterów tym lepiej ;))
Zapraszam do siebie ://
Ooo... rozdwojona osobowość powiadasz ? Fajnie ^^
OdpowiedzUsuńGada sama ze sobą - tak jak ja :D Tylko, że ja nie gadam ze złym duchem :D
Rozdział świetny ♥
Spotkała Nathana, ale on serio powinien zawrócić. ;c Ciekawe kiedy znów pojawi się jej "złe wcielenie" :)
Oj też bym chciała być ich asystentką :D Dobry pomysł z tym ♥
Czekam na następny xx
Weny :**
Jeja jaki extra rozdział!!!
OdpowiedzUsuńSzkoda że byłaś chore... Nie martw się ja też! Nie byłam przez 3 dni w szkole...
Napisz szybko następny bonniemoe sie doczekać
Z weną i zdrowiem ;***
Anonimek
=D
Dobrze, że długi takie lubię najbardziej ;D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobał. Czekam niecierpliwie na nowy. ;3
Zdrowiej ; )
Weny życzę.
I zapraszam do siebie mymusic-story.blogspot.com
Haha akcja z Sidem ^^
OdpowiedzUsuńI chłopaki z wózkiem :P
Czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam i życzę weny :*
<3 nie bede sie rozpisywac :)
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny i życze weny :*
pozdrawiam
Alex
Ej, kiedy nowy. Ja tu umieram. Tęsknię i wgl :o :/
OdpowiedzUsuńWitam :)
OdpowiedzUsuńSzablon ukazał się w najnowszej notce. Zapraszam :)
Ariana
http://iwillcatchyouifyoufallszablony.blogspot.com/
Witam,
OdpowiedzUsuńszablon został wykonany :)
Pozdrawiam, Ariana
http://iwillcatchyouifyoufallszablony.blogspot.com/
O Boże, Boże nareszcie! Już kilka razy czytałam ten rozdział i zawsze coś mi przeszkadzało, żeby go skomentować! Tak strasznie Cię za to przepraszam, wiem, zawiodłam i nie liczę, że mi wybaczysz. :c No, ale nie będę się użalać nad sobą i powrócę do rozdziału... Jestem ciekawa, co wyjdzie z Hope, ponieważ ciekawym doświadczeniem jest, jak to ujęłaś, posiadanie dwóch osobowości czy też rozmowa z własnym sumieniem. Chociaż w jej wypadku to trochę przerażające i boję się, że w pewnym momencie stanie jej się jakaś krzywda, ;c Cass wydaje się szalona, ale i miła i mam nadzieję, że przynajmniej ona nie będzie miała problemów z Hope i nie będzie sie starała uprzykrzać jej życia. Chyba, że wykombinujesz, że Cassie będzie zakochana w Nathanie, a że on ''okazuje'' swoje uczucia Hope, to ją znienawidzi... Mam nadzieję, że tego nie zrobisz. ) No a chłopcy... Zapoznanie wypadło fantastycznie. 3 I już widać, że Nathan będzie się starał o Hope, no normalnie go za to kocham i wręcz zabiję, jeśli tak nie będzie. :3 A pro po... Tylko mi nie mów, że ten chłopak z kawiarni jeszcze namiesza w życiu Hope, bo nie chcę o tym słyszeć. I oby jej telefon nie dostał się w jego ręce... To by było chyba na tyle co do postaci i w ogóle. :) Jeju, podziwiam wiele dziewczyn, w tym Ciebie i z zachwytem oraz szerokim uśmiechem czytam to co piszesz. Jesteś po prostu fantastyczna, a ja nie mogę się od tego oderwać. :3 Po prostu kocham i wręcz zaczęłam płakać, masakra, wybacz. :/ To... Do następnego.♥
OdpowiedzUsuńHej :) Nie wiem, czy mnie jeszcze pamiętasz... Ale jestem. :)
OdpowiedzUsuńNadrabiam właśnie to cudowne opowiadanie. Komentarz jest po czasie, więc uważam, że nie warto pisać tutaj elaboratu, choć rozdział w pełni na to zasługuje. Powiem, że Hope tym rozdziałem ukradła moje marzenie i mało tego je spełniła... Mniejsza...
Każdemu w końcu przestają wystarczać puste ściany.
Anonim z podpisu
Lose my mind