niedziela, 29 grudnia 2013

5. Party is just getting started


         - Hope? - usłyszałam głos ciotki za drzwiami. - Siedzisz tu zamknięta od dwóch godzin i nie dajesz znaków życia, coś się stało?
                  Wywróciłam oczami na słowa ciotki. No nie przesadzajmy, wcale nie siedzę tu dwóch godzin.
         - Nic się nie stało, tylko nie mam się w co ubrać. - wskazałam na mała kupkę ubrań porozrzucaną dookoła pokoju.
         - Hmm... to pożycz coś od Alex.
                   Spojrzałam na nią wzrokiem mówiącym: jeszcze mi nie odbiło.
         - Nie, dzięki.
         - Powinnaś z nią porozmawiać, jak siostra z siostrą. Ile można się na siebie gniewać?
                    Gdybyś wiedziała o co chodzi, pewnie byś tak nie mówiła. 
         - Okej, porozmawiam z nią. - jęknęłam pod nosem wymijając w drzwiach ciotkę.
                     Przeszłam na drugą stronę korytarza i zapukałam do pokoju Alex.
         - Co. - otworzyła drzwi blondynka.
         - Pożyczysz mi ciuchy?
                     Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem od zniszczonych trampek do potarganych włosów i zaśmiała się gorzko zamykając mi drzwi przed nosem. Super. 
         - Proszę, Alex. - wymknęło mi się. - Przepraszam.
                      Przysunęłam głowę do drzwi, nastała tam głucha cisza. Słuchała.
         - Przepraszasz?
         - Tak.
                      Przepraszam za to, że Twój były chłopak zostawił cię dla mnie, żeby dla zakładu z tępym kolegom mnie przeleciał i udał, że mu na mnie zależy. Przepraszam za to, że musiałaś zajść w ciążę właśnie przez niego. Przepraszam za to, że jestem taka beznadziejna i cię zraniłam. 
                      Usłyszałam ciche pociągnięcie nosem zza drzwi. 
         - Wchodź. - dziewczyna otworzyła mi drzwi od pokoju.
                       Muszę się wam przyznać. Nigdy nie byłam w pokoju Alex. Zawsze sobie go wyobrażałam jako różowy, pokój pełen pluszaków, plakatów przystojnych piosenkarzy i zespołów oraz ze zdjęciami Alex z przyjaciółkami. Było inaczej. Ściany były szaro-fioletowe. Meble identyczne jak moje, gdzieś w kącie tliła się mała lampka na biurku. Na łóżku piętrzyła się sterta ubrań, a na podłodze porozwalane buty. Moją uwagę przykuło zdjęcie, a dokładniej - zdjęcia jednej osoby, której Alex poświęciła całą ścianę.
                       Dziewczyna dotknęła palcami białej ramki na ścianie. Kątem oka zobaczyłam jak stara się ukryć drżącą wargę i łzy spływające z jej policzków.
         - Nazywa się Ben. - wyszeptała cicho.
                        Imię dziecka na zdjęciu odbiło się echem od ścian pokoju. Chłopiec miał rok. Na zdjęciu ubrany był w kombinezon zimowy i niebieską czapeczkę z pomponem, na pyzatą buźkę wstępowały czerwone rumieńce, a z różowych usteczek wychodziły pierwsze ząbki. Oczy miał niebieskie - w takim samym kolorze jak Alex.
         - Myślałam, że usunęłaś tą ciążę. - powiedziałam równie cicho.
         - Nie potrafiłabym tego zrobić. Chcę by żył, był szczęśliwy, miał rodzinę - prawdziwego ojca i matkę...
         - On wie? - przerwałam jej, widząc, że zaciska usta w wąską linię.
                        Alex zaszła w ciążę w wieku osiemnastu lat. Tak, z jej byłym i równocześnie moim byłym chłopakiem. Skomplikowana sprawa. Oczywiście wiedziałam tylko o tym ja, Maya oraz moi rodzice zanim całkowicie im odbiło. Alex przestała chodzić do szkoły. Parę miesięcy potem wyjechała wraz z Mayą do Londynu. Do dnia dzisiejszego byłam pewna, że poddała się aborcji. Nie podejrzewałam, że może pokochać nienarodzone dziecko. 
         - Zazdroszczę ci. - Alex spojrzała na mnie oczami pełnymi łez i pokiwała głową na swoje słowa. - Kurewsko ci zazdroszczę. 
         - Czemu?
         - Bo nie robisz nic. Cholera, nic, a i tak masz wszystko co chcesz. Każdy się o ciebie martwi. Jesteś na językach wszystkich. Masz wszystko o co ja musiałam w życiu walczyć, ale i tak zawsze miałaś na to wyjebane. Najważniejsze było to by jeść-rzygać, jeść-rzygać, zapaść w anoreksję i robić kolejne kreski na rękach, a każdy mówił, że i tak taka pocięta, chora i obrzydliwa jesteś najpiękniejsza. To kurwa boli
                        Złapałam ją za rękę i uśmiechnęłam się do niej ciepło patrząc na zdjęcie jej jedynego syna. Szkoda, że nie wiedział jakie ma szczęście. 

~***~

                         Wygładziłam króciutką sukienkę rękoma i przejrzałam się w wielkim lustrze w pokoju Alex. Znowu ta sama dziewczyna. Moje palce przejeżdżały każdy centymetr różowej tkaniny od delikatnego dekoltu przez pasek z kokardą pod piersiami aż dotarły na delikatne falbany na dole sukienki. 
        - Wyglądam jak dziwka. - rękoma starałam się opuścić sukienkę trochę niżej by zakryć pośladki. 
        - Przynajmniej pójdziesz w czymś innym niż zawsze. Mam już dość widoku tych bezpłciowych bluz. - wywróciła oczami Alex i sięgnęła po moje włosy spinając je wysoko oraz pozostawiając parę kosmyków wolno. 
        - Właśnie! Zapomniałabym o tym - odwróciła się do jednej z szafek i podała mi długie pudełko. - Słyszałam, że straciłaś telefon. 
                         Otworzyłam pudełko i zaniemówiłam. 
        - O mój boże Alex, nie musiałaś. - wyjęłam iPhone'a i zaczęłam obracać go z każdej strony. 
        - Nie ma sprawy. Mam ich na zapas jakby mamie zachciało się skonfiskować mi telefon. 
                         Schowałam telefon do torebki i przytuliłam Alex. Nie wiem czemu, ale poczułam się dobrze. Do głowy by mi nie przyszło, że ponad dwanaście godzin temu mogłabym jej z czystym sumieniem oderwać głowę. Jednak jakaś część mnie nadal wolała się trzymać z boku i pamiętać, że przecież Alex to nadal Alex. 
        - Hope! Jakiś chłopak po ciebie przyjechał! - dotarł do nas głos Mayi z kuchni. 
        - Leć Kopciuszku, tylko wróć przed północą. - uśmiechnęła się kuzynka popychając mnie w stronę drzwi.
                        Posłałam jej ostatni uśmiech i zeszłam powoli ze schodów starając się nie zabić na pięciocentymetrowych szpilkach pożyczonych od Alex trafiając na Nathana stojącego przy drzwiach. Czułam jak z każdą chwilą moje policzki robią się co raz bardziej czerwone z każdym wzrokiem chłopaka na moim ciele. Miałam ochotę zrzucić buty, pobiec na górę, rozerwać sukienkę i założyć grube dresowe spodnie, które zakrywałyby odkryte części ciała. 
        - Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się ciepło.
                          Sam wyglądał rewelacyjnie. Idealnie skrojona koszula, skórzana kurtka i ciemne dżinsy wraz z wysokimi białymi Adidasami dopełniały komplet.
                         Błagam niech się już to skończy. 
        - Dzięki. Możemy już iść? - pośpieszyłam chłopaka, prawie wypychając go przez drzwi. 
                         Jedyne czego teraz brakuje to mojej ciotki, która przyleciałaby z cyfrówką by strzelić zdjęcie swojej siostrzenicy z prawdziwym, żyjącym i oddychającym przedstawicielem płci przeciwnej po czym oprawiłaby to w ramkę oraz powiesiła w korytarzu. Błagam nie. 
        - Hej, jak to już idziecie? - wbiegła do przedpokoju moja ciotka ze zgadnijcie czym... tak, aparatem. 
        - Tak, musimy iść ciociu. - posłałam jej spojrzenie mówiące, że ma się jak najszybciej wynieść z tym aparatem. 
        - Dobra, tylko jedno zdjęcie. - posłała szeroki uśmiech Nathanowi. - Przytulcie się. 
                         Wszyscy przeciwko mnie. 
                         Lekko zmieszany chłopak przysunął się bliżej mnie i położył swoją dłoń na mojej talii. Starałam się nie oddychać, ale jego cudowne, piękne, nieziemskie paskudne perfumy znowu zaczęły powodować u mnie mętlik w głowie. Ciotka cała w skowronkach strzelała kolejne zdjęcia pewnie myśląc, że Nathan to mój chłopak. 
        - Hope, uśmiechnij się. Cały czas jesteś naburmuszona. - poleciła mi ciotka. 
                         Nie wytrzymałam i odwróciłam się na pięcie wychodząc z domu w stronę czarnego samochodu Nathana. Z każdej strony napływały na mnie różne myśli. Nie zauważyłam tego, że on wyszedł równo ze mną szybko żegnając się z Mayą wziął mnie pod rękę oraz zaprowadził mnie jak dziecko do samochodu. Wcisnęłam się na miejsce pasażera starając się oddychać na zmianę nosem i ustami. Musiałam się pozbyć zapachu, który przyprawiał mnie o zawroty głowy od paru dni. 
        - Nathan... - zaczęłam gdy chłopak znalazł się na miejscu obok mnie. 
                         Chłopak odwrócił głowę w moją stronę tak żebyśmy oboje mogli spojrzeć sobie w oczy. To takie banalne kochać czyjeś oczy. Oddychaliśmy tym samym powietrzem starając się rozgryźć nasze myśli. 
                         Powiedz coś. Proszę. 
        - Czemu mnie nienawidzisz? - spytał cicho. 
                         Pokręciłam głową i spuściłam wzrok. 
        - Nie nienawidzę cię.
        - Nie mówisz prawdy.
        - Prawdę. - zaczęłam bawić się zamkiem od torebki by zatuszować to jak bardzo trzęsły mi się ręce.
        - Chciałbym się z tobą zaprzyjaźnić.
                         Wywróciłam oczami na jego słowa.
        - Z przyjaźniami jest u mnie kiepsko.
        - Dobrze jest poznać drugą osobę. Wiem, że jesteś zamknięta w sobie.
        - To mniej więcej cała ja. - wzruszyłam ramionami.
        - Reszty nie chcesz mi wyjawić. - westchnął. - Widzisz, przyjaźń polega na rozmawianiu o głębszych tematach...
        - "Głębszych tematach" Na przykład?
        - Hmm... no nie wiem...Twój ulubiony kolor?
                         Zaśmiałam się w głos.
        - Nie mówisz tego na prawdę.
                         Chłopak odwrócił głowę w stronę przedniego okna. Światła przejeżdżających samochodów co chwilę rozjaśniało jego twarz ukazując wszystkie detale twarzy.
        - A tak na serio? - spytał z cieniem uśmiechu.
        - Niebieski. - spojrzałam na niego. - A twój?
        - Czerwony.
                          Na jego twarz wdrapał się nieśmiały uśmiech, ale szybko zmienił się w grymas niezadowolenia.
        - To co, jedziemy? - spytał.
        - Jak musimy...
                          Chłopak bez słowa odpalił samochód i wyjechał z parkingu przed moim domem. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Znowu spieprzyłam.

~***~

                          Ściany klubu pękały od basów, które podrzucały moje wnętrzności. Już na rogu ulicy można było słyszeć głośną muzykę sączącą się z głośników oraz tłum ludzi stojący w kolejce by przekupić wykidajło. Nathan zaparkował samochód niedaleko wejścia do budynku i otworzył mi drzwi po stronie pasażera przepuszczając mnie pierwszą do wejścia. Gdy weszliśmy do zduszonego i lokalu zobaczyliśmy już na wejściu, że nie była nas "garstka osób" jak zapewniali mnie chłopcy - ludzi było o wiele więcej do tego stopnia, że przy tańcu prawie na siebie wpadali.
        - Hope... - z zamyślenia wyrwał mnie głos Nathana, który musiał przekrzykiwać muzykę bym mogła go zrozumieć. - Zatańczysz?
                          No teraz mu się zabrało. 
                          Kątem oka zobaczyłam, że przy najbliższej kanapie siedzi ta dziewczyna, z którą o ile dobrze pamiętam Nathan się pokłócił. Cleo? Cho? Jakoś tak to szło. Dziewczyna praktycznie zabijała mnie wzrokiem. Wyglądała olśniewająco w małej czarnej, wysokich szpilkach i długich rozwianych włosach. Mogłaby spokojnie zaprzyjaźnić się Alex.
                          Chłopak złapał mnie w talii i wcisnęliśmy się w tłum tańczących nastolatków. Czułam jak mój żołądek robi fikołki i to wcale nie dlatego, że tańczyłam z Nathanem, ale od ścisku jaki panował w klubie. W powietrzu unosiła się obrzydliwa mieszanka alkoholu, papierosów i potu, a mój malutki mysi żołądek ściskał się z głodu.
       - Twoja dziewczyna się na nas gapi. - powiedziałam podnosząc głowę by go zobaczyć.
       - Tia... zastanawia się pewnie jak oderwać mi głowę. - na jego twarz wślizgnął się zawadiacki uśmiech.
       - Moją też.
       - Będziemy w tym razem. - puścił mi oczko od którego pewnie jego Lalusia dostała palpitacji serca i jak hiena próbowała rozszarpać mój umysł z odległości paru metrów.
                         Muzyka w klubie zaczęła zwalniać i didżej puścił wolną piosenkę dla par. Większość osób zeszła z parkietu i na środku zostało jeszcze kilka par tańczących w objęciach.
       - Yhm... może przyniosę nam coś do picia? - zaproponowałam szybko by tylko uniknąć zmieszania chłopaka.
       - Okej, będę przy stoliku z chłopcami. - uśmiechnął się i odszedł w poszukiwaniu chłopców.
                         Usiadłam na wysokim krześle przy barze rozglądając się w poszukiwaniu zespołu, w końcu zrezygnowałam z tego - musieli siedzieć głębiej w lokalu.
       - Co tak lala sama siedzi? - usłyszałam szorstki głos jakiegoś chłopaka siedzącego obok mnie.
                         Na oko był w moim wieku, ale znacznie wyższy od znanych mi rówieśników. Długie brązowe loki lekko opadały na jego przeraźliwie zimne zielone oczy wiercące dziury na moim ciele. Siedział nie całe dwa metry ode mnie ściskając w szczupłych dłoniach kieliszek wódki. Jego spodnie były idealnie dopasowane, a biała koszula zdawałaby się uwielbiać jego tors. Dopiero teraz zauważyłam, że przyglądał mi się z zagadkowym uśmieszkiem powodując, że w kącikach jego ust zagościły malutkie dołeczki.
      - To chyba nie twój interes. - spławiłam chłopaka
                         Zielonooki zaśmiał się swoim ochrypłym głosem.
      - Nie wydaje mi się mała. - skwitował.
                         Otworzyłam już usta, żeby mu dogadać, ale przerwał mi powtórnie jego głos.
      - Ej ty! - krzyknął w stronę barmana czyszczącego kieliszki. - Poproszę dwa drinki dla mnie i mojej ślicznej znajomej. - puścił w moją stronę oczko na co ja zareagowałam rumieńcem.
                         Barman pokiwał głową i nalał nam obu do szklanek napoju po czym postawił je na ladzie przed nami. W krótkim czasie na tej samej ladzie zaczęły się pojawiać te same tyle, że już opróżnione szklanki po alkoholu.
      - Ja chyba już podziękuję. - mruknęłam resztkami zdrowego rozumu, na co chłopak przystawił twarz do mojego ucha pachniał mocnymi, męskimi perfumami zmieszanymi z miętowymi gumami do żucia i alkoholem.
      - Impreza dopiero się zaczyna. - szepnął z uśmiechem po czym pocałował mnie delikatnie w szyję.
                         Zamknęłam oczy i w myślach starałam się odepchnąć chłopaka od swojego ciała. Nie wiedziałam czy robi mi się nie dobrze od bliskości naszych ciał, czy od ilości wlanych we mnie płynów, ale szczerze powiedziawszy - było mi wszystko jedno. Wzrok wydawał mi się wyraźniejszy, dochodziło do mnie więcej dźwięków, czułam się żywa. 
      - Zatańcz ze mną. - powiedział przygryzając płatek mojego ucha.
                         Nie zdążyłam odpowiedzieć gdy poczułam jak bierze mnie za ręce i odciąga od baru. Swoimi długimi palcami przycisnął mnie do siebie, a moje ręce umieścił na swojej szyi. Śmiało poniosłam wzrok by spojrzeć w nefrytowe tęczówki oprawione gęstymi, ciemnymi rzęsami chłopaka spoglądające na mnie z góry. Jego głęboki śmiech za wibrował w mojej klatce piersiowej. Gorące powietrze oplotło moją szyję gdy przysunął się by zostawić na niej czerwone znamię pożądliwie szczypiąc je zębami. Na koniec chuchnął w swoje dzieło zimnym powietrzem przyprawiając mnie o natychmiastową gęsią skórkę.
Impreza dopiero się zaczyna. 

~***~
 Witajcie kochani :)
Witam Was nowym (już piątym!) rozdziałem. 
Dodałam nareszcie tą postać, o którą mi chodziło najbardziej w tym rozdziale. 
Ale wiecie co? Mam wrażenie, że ta połowa rozdziału na razie najbardziej mi się podobała. 
Wiem, jestem dziwna, ale najlepiej mi się ją pisało :D

Teraz ta część z przeprosinami: 
Nie zdążyłam Wam złożyć życzeń świątecznych, miałam przygotowaną nawet już oddzielną notkę, ale złapało mnie dość ostre zatrucie (wizyta w szpitalu w święta sialalala) także...

 ♥ ŻYCZĘ WAM WESOŁYCH SPÓŹNIONYCH  ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU ♥

oraz dobranoc :3
xx
                   

3 komentarze:

  1. Jejku! Cudny rozdział :D
    Ogólnie to biedna ta Alex... Ale dobrze, że udaje im się jakoś dogadać.
    Hahahah nie ma to jak zdjęcia. Jak przed balem maturalnym ^^
    Nathan chce się z nią zaprzyjaźnić - miło :)
    Ale dziewczyny na imprezie należy pilnować. Jak ona się mogła "lekko" zachlać?And Harry wkracza do akcji...
    Cóż impreza się dopiero zaczyna.
    A ja tu czekam za next'em. :)
    Anonim z podpisu
    Lose my mind

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak! Nareszcie jestem przy komputerze i mogę skomentować! To tak... Maya to chyba postradała zmysły, jak mówiła o tym, żeby Alex i Hope zakopały topór wojenny. Serio... Myślałam, że trzeba iść z nią do lekarza... Ale teraz to jej nawet za to dziękuję, bo być może gdyby nie te jej durnowate słowa, Hope nie poszłaby do Alex, a w efekcie, nie pogodziłyby się. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że one się pogodziły... Ale to takie piękne! Tak się z tego cieszę! Może nawet się zaprzyjaźnią...? Dobra, może nie będę się tak zapędzać, ale to byłoby możliwe. I wiesz co? Zrobiło mi się szkoda Alex. Hope przecież mogła nie chcieć być z tym chłopakiem, który dla niej zostawił Alex. W końcu to było chamskie z strony Hope i zachowała się okropnie, więc się nie dziwię, że Alex była na nią zła. Ale podziwiam ją, bo pomimo, że miała dziecko z facetem, którego nienawidziła, to pozwoliła mu żyć, pokochała Bena. Naprawdę płakałam, kiedy czytałam jej wyznania i w ogóle... A tak na poważnie... Może nawet zostaną przyjaciółkami? Byłoby fajnie.. Mówiłam już, że uwielbiam Maye? Te zdjęcia na pewno wyjdą świetnie i nie zdziwiłabym się, gdyby powiesiła je w holu. No, a Nathan... Relacja z nim jest dziwna i strasznie pokręcona. Jakby on sam nie wiedział, czego chce. Hope w sumie też. Albo jakby czegoś chciała, ale broni się przed przyznaniem do tego. A co do niego, to boję się, że po prostu ją wykorzysta, żeby po wkurzać... Chleo? Zabij mnie, a naprawdę nie pamiętam... No i Harry! Gwóźdź do trumny! W zasadzie to nie wiem, czemu tak powiedziałam... Nieważne, chłopak na pewno dużo namiesza! I omota Hope oraz zacznie irytować Nathana i ten stanie się zazdrosny. Ha! Ja tu mam historię już na kilka sezonów! Niektórych jednak mogłabyś nie wprowadzać... A raczej większości. Ano i przeraża mnie fakt, że impreza dopiero się zaczęła, a Hope schlana jak nie wiem co i w dodatku w objęciach Harrego. Aż się boję co z tego wyniknie... Rozdział fenomenalny! Uwielbiam Twoją lekkość pisania, to takie pożądane. A i nie przestrasz się tego, że nie stawiam emotek - jakoś staram się teraz tego nie robić, heh.A za to, że tak długo nie dodawałaś, to powinnam Ci coś zrobić!!! Za życzenia dziękuję i nawzajem (co z tego, że i tak już dostałam, lalalalalalala...), ale O ZATRUCIU I SZPITALU NIC MI NIE MÓWIŁAŚ!!!!! No po prostu foch! I odfochnę się dopiero jak dodasz kolejny rozdział i to w miarę szybko! Do następnego.♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałaś nominowana! ♥ http://thewantedstoryyy.blogspot.com/2014/01/rozdzia101.html

      Usuń

Wattpad